Komentarze: 2
Byłam wczoraj na grobach
Spotkałam tam kuzynkę z mężem i dziećmi.
Ma dwójkę ślicznych synów,
Kubę i Dominika!
Oraz Wójka - jak zwykle przytył,
a kolejne włosy nabrały siwego koloru...
Na Witominie odwiedziłam grób pra dziadków
- Dawno się nie widzieliśmy, tęskniliście za mną?
Ja za wami również! -
przykucnęłam.
Wyjęłam pudełko zapałek i powoli zapaliłam znicz z czerwonym krzyżem
- Mam nadzieję, że się wam podoba...mam jeszcze kwiaty! -
położyłam je na grobowej płycie.
Ślicznie wybijały się na tle tej zimnej szarości.
Malinowe gerbery o słodkim zapachu.
Spojrzałam na ich czarno białe zdjęcie
- Całe popękane...trzeba by się tym zająć...
tak jak wrócę to porozmawiam o tym z rodzicami...
trzeba coś z tym zrobić... -
przyżegnałam się -
W swej opiece racz ich miec Panie,
a światłość wiekuista niechaj im świeci...Amen... -
Położyłam dłoń na grobie.
Dzieliło nas raptem 6 stóp...
raptem?
Wtedy wydało mi się to aż...
Wsiadłam w autobus i pojechałam na kolejny grób
To aż w Rumi
Z okna pojazdu dostrzegłam tyle krzyży stojących przy drogach -
Nie potrzebna śmierć... -
W zwykłe dni nie przykówały one mojej uwagii -
Nie musiała się wydarzyć... -
Ale tym razem zagarnęły ją całkowicie -
Śierć z głupoty... -
Gdy doszłam na grób chwilę stałam spoglądając na ciemno brązową płytę
Pan Wojtek zmarł stosunkowo niedawno - 2 lata temu
Tyle mu zawdzięczam...
Ile?
Chyba moge to tak ująć...
Życie!
Urodziłam się z wrodzonym zwichnięciem stawów biodrowych.
Wszyscy lekarze mówili mojej Mamie,
że ja nie będę chodziła...
Wózek inwalidzki będzie moim przekleńswem,
nigdy nie stanę na nogi...
Ale on znalazł numer telefonu do lekarza ortopedy,
który po obejrzeniu mnie rzekł,
że jeszcze nie jest za późno.
Że ja mogę chodzić!
Mama bez namysłu zgodziła się na operację...
Choć teraz mam na biodrach dwie blizny,
które zostały mi po tamtym wydarzeniu,
to nawet się nimi nie przejmuje.
Bo kiedy tylko pomyślę o tym,
że choć one nie zdobią to ja mogę chodzić,
wtedy od razy wszystkie troski znikają!
Pan Wojtek odwiedzał mnie w szpitalu,
przynosił maskotki,
rozmawiał i bawił się kiedy rodzice,
byli zbyt zajeci aby przyjść...
- Witam, stęsknił się pan za mną?
Ja za panem również...
Przyniosłam panu kwiaty,
białe gerbery!
I znicz z aniołem....
Bo tak mnie kiedyś nazywałeś,
pamiętasz?
Mówiłeś "Aniołku"
"To ze wzglęgu na te jej loczki i niewinne oczy"
tłumaczyłeś rodzicom
Od tego czasu bardzo sie zminiłam,
po loczkach i tych dziecięcych oczach śladu już nie ma... -
zapaliłam znicz i postawiłam na płycie -
Przepraszam, że tak żadko przychodzę,
jestem bardzo zabiegana - jak i rodzice....
Oni nie mają czasu dla mnie, a ja dla nich...
Ale nie jest źle...! -
uśmiechnęłam się -
Szkoda, że nie ma Cię teraz gdy poszłam do szkoły plastycznej
Zawsze mi mowiłeś, że pięknie rysuję
i powinnam się kształcić w tym kierunku...
Mam nadzieję, że jesteś tam u góry szczęśliwy,
ja............ja jestem...! -
uśmiech. Przykucnęłam -
W swej opiece racz mieć go Panie,
a światłośc wiekuista niechaj mu świeci...Amen -
Dotknęłam dłonią płyty
Dzieliło nas raptem 6 stóp,
raptem?
Wtedy wydało mi się to aż...
Wracając minęłam małżeństwo,
stali przy grobie jakiejś dziewczyny.
Miała 24 lata gdy zmrała -
Miałaś przed sobą przyszłość...
Nigdy jednak nie spełnisz swych marzeń....-
A pośród ogromnych grobów ujrzałam malutkie,
mieściło się na nich raptem kilka zniczy...
To groby,
pół rocznych i rocznych,
dzieci...-
To normalne że starzy ludzie umierają,
taka jest kolej rzeczy,
ale dlaczego Boże zabierasz od nas dzieci?
Czemu skazujesz na takie cierpienie rodziców,
których przed tem nimi pobłogosławiłeś?
Co chcesz nam w ten sopsób uśiadomić?
Może...
"Uczmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą"